Do bryczek zaprzężone są tak wychudzone konie, że aż żal dodatkowo je obciążać. Niestety, zwierzę ma przynosić dochód, a kiedy słabnie, jest zabijane i zastępowane innym. Do oazy warto się jednak wybrać. Zobaczymy na miejscu technikę wchodzenia na palmy daktylowe bez żadnego zabezpieczenia czy sprzętu, a także będziemy mogli skosztować pysznych daktyli. Daktyle te będzie również można kupić.
W Nefcie przesiadamy się do jeep-ów i wyruszamy na północ poprzez wydmy i piaszczyste drogi w stronę Chebiki. Sam przejazd dostarcza ogromnych emocji. Poruszamy się z prędkościami dochodzącymi do stu kilometrów na godzinę po wyboistym szlaku, który trudno nazwać drogą – jest to raczej wyjeżdżony pas ubitego kołami jeepów piasku, który tylko mniej więcej wyznacza kierunek jazdy. Kierowcy przyzwyczajeni do tutejszych warunków nie żałują samochodów i pędzą z ogromnymi prędkościami. Zwykłe osobowe auta nie miałyby żadnych szans na pokonanie tej trasy. Warto zapiąć pasy, gdyż inaczej nietrudno uderzyć głową w sufit. Największe emocje towarzyszą przejazdom przez wydmy, które potrafią być bardzo strome, oraz popisom zawodowych kierowców. Poruszamy się po trasie, gdzie parę lat temu rozgrywany był rajd Paryż-Dakar. Nie raz wjeżdżamy z wielkim rozpędem na wydawałoby się pionową wydmę, która rzeczywiście potrafi być bardzo stroma – kąty nachylenia rzędu siedemdziesięciu i więcej stopni nie należą do rzadkości. Podczas wjazdu pasażer prawie leży na plecach, a przez przednią szybę ogląda tylko niebo. Na szczycie wydmy samochód nagle zmienia położenie i oto już pędzimy w dół. Kierowcy najeżdżają również na strome wzniesienia jedną stroną auta, co powoduje przechylenie się samochodu na bok o blisko 45 stopni.